Przecież nie mogłam wyjść bez lakieru do paznokci i pomadki (no same powiedzcie, nie mogłam!) jak to tak - nie godzi się zdecydowanie, ale i tak uważam, za swe drobne zwycięstwo, iż mój wzrok przykuł tylko jeden cudaczek z Wibo (dobra, nie tylko on, ale to za chwilę).
Wibo - nr 5 |
Jak widać, złotko w najczystszej postaci. Typowo świąteczny, kupiony pod wpływem aury otaczającej nas na zewnątrz, ale za to niebanalnie prezentujący się na paznokciach (ach, z nostalgią wspominam, gdy na moich paznokciach gościły tylko i wyłącznie kremowe wykończenia).
MaxFactor - 102 Pastelle |
Po latach poszukiwań, wreszcie w me ręce trafił podkład idealny. Ładnie stapiający się z cerą, nie za ciemny i z pewnością niewidoczny na skórze. Co prawda, cena początkowo troszkę odstrasza, ale za taki efekt - cóż, jestem gotowa wydać 49,90 (bez promocji). Polecam, sówka.
Wibo, Rimmel, Wibo |
W końcu zdecydowałam się wypróbować osławione już na jutubie Eliksiry z Wibo. Jestem skłonna podpisać się pazurkiem pod każdym dobrym słowem, jakie o nich napisano. Nawilżające, dające piękny połysk, och i ach (podkreślają suche skórki, ale to tylko motor do dbania o nasze usteczka - pamiętajcie, mamy je tylko jedne).
Szminek z kolekcji Kate Moss w szafie Rimmel chyba nie muszę nikomu przedstawiać, tym razem skusiłam się na przedstawicielkę matowej rodzinki.
Wibo 09, Wibo 01, Rimmel 103 |
09 - kolejny odcień wpisujący się w zamiłowanie do ciemniejszych ust, tym razem ciemny i brudny róż z domieszką fioletu
01 - dzienny odcień, który z chęcią wykorzystuję przy mocniejszym makijażu oka, chłodny róż (once again!) z domieszką fioletu
103 - matowy barbie pink jak nic
Immortal Charcoal, Permament Taupe |
Jeśli miałabym wybrać najtrafniejsze i największe odkrycia zakupowe w tym poście to zaraz po podkładzie na liście znalazłyby się Color Tattoo z Maybelline. Długo się przed nimi wzbraniałam (sama nie wiem czemu - jak to baba), aż w końcu spróbowałam i całkowicie zawładnęły moim pustackim serduszkiem (dobra, oczami).
Immortal Charcoal, Permament Taupe |
Immortal Charcoal - idealna baza dla szarego/grafitowego/czarnego(każdego?) smoke eye, cudo stworzone do makijaży wieczornych, ale przy odrobinie miłości pięknie się rozciera stanowiąc miłe podkreślenie oczu nadające się do wyjścia z domu przed zmrokiem
Permament Taupe - zgodnie z zapewnieniami producenta, idealny taupe, mieszanka szarości i brązu, aktualnie nie wyobrażam sobie bez niego codziennego dziennego makijażu, mam nadzieję, że w końcu mi się znudzi, bo tak codziennie na brązowo (nuda!)?
Miss Sporty - 013, Wibo - electric blue |
Ponieważ w mojej kosmetyczce zdecydowanie brakuje eyelinerów (oczywiście, jak każdego innego rodzaju kosmetyków kolorowych) zdecydowałam się na dwa kolejne:
013 - ciekawy, metaliczny fiolet, który całkiem nieźle sprawuje się na powiece, zwłaszcza jeśli nie chcesz zdominować makijażu ciężką i mocną kreską
Electric blue - niestety nie sprawdza się tak dobrze, jak jego złoty i szary odpowiednik, jest dość lejący i ciężko uzyskać nim dobre krycie, ale jak już się pomęczysz elektryzuje
Everlasting Navy, Miss Sporty - 030? |
Ekhm, w czwartek się kończyła promocja, a my w czwartek mamy pięciogodzinne okienko na uczelni i cztery Rossmany w przestrzeni kilometra (no to już zdecydowanie nie była moja wina!).
030 - chyba, odnajdywanie nr na tych lakierach nie jest moją mocną stroną, piękny niebieski kameleon, metaliczny odcień mieniący się srebrem i fioletem
Everlasting Navy |
Everlasting Navy - mówiłam, że odkrycie, więc musiałam wrócić po więcej, cudowny granatowy odcień z czarno-niebieskim połyskiem (w końcu inglotowy cień nie jest szary, a granatowy na tej bazie)
Listopad zaznaczam w kalendarzu jako miesiąc spełnionych marzeń.
A Wy? Co dorwałyście podczas tygodnia szaleństwa w drogeriach?
(macham Wam)